Louis de Funes urodził się 31 lipca 1914 roku w mieście Courbevoie pod Paryżem. Jego rodzina nie pochodziła jednak z Francji. Portal viva.pl pisze, że rodzice aktora emigrowali do tego kraju z Hiszpanii, ponieważ jego dziadek nie akceptował ich związku i nie chciał pozwolić na ich ślub.
Wyjazd z Hiszpanii miał dramatyczne konsekwencje. Ojciec de Funesa był adwokatem, ale będąc we Francji, zrezygnował z pracy w zawodzie i zajął się handlem wenezuelskimi diamentami. Biznes ten doprowadził go do bankructwa. Portal francebleu.fr pisze, że problemy finansowe sprawiły, iż mężczyzna postanowił sfingować swoje samobójstwo i uciec do Wenezueli, gdzie ostatecznie zmarł samotnie na gruźlicę.
Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Matka Louisa de Funesa była z kolei zmuszona samotnie wychować trójkę dzieci. Miała na niego duży wpływ i w późniejszym okresie była inspiracją dla większości odgrywanych przez niego postaci. Aktor w wielu wywiadach wspominał, że miewała regularne napady złości, często kłamała i była bardzo wybuchowa. Kiedy więc Louis został komikiem, stwierdził, że to właśnie te cechy przeniesie na ekran i wyolbrzymi je w taki sposób, aby bawiły publiczność.
Louis de Funes w dzieciństwie nie był zbytnio wygadany. Jako młody chłopak był wręcz wycofany, ale bardzo lubił parodiować swoich nauczycieli. Próbował nawet swoich sił w teatrze. Jako 12-latek po raz pierwszy stanął na scenie i wcielił się w rolę żandarma. Można więc powiedzieć, że jego debiut był wręcz proroczy.
Młody Louis nie mógł jednak związać się z aktorstwem. Jego rodzina nie należała do zamożnych, dlatego postanowił wstąpić do szkoły wojskowej. Odrzucono go jednak ze względu na niski wzrost i wagę. Chcąc zarobić na utrzymanie rodziny, de Funes pracował jako dekorator wystaw sklepowych, kreślarz oraz pomocnik księgowego. Często go jednak zwalniano. Matka de Funesa chciała z kolei, żeby jej syn został duchownym. Ten jednak nie był zbytnio przekonany do tego pomysłu.
Przez wiele lat de Funes utrzymywał się, grając na pianinie w barach i restauracjach oraz udzielając lekcji gry na tym instrumencie. Wieczorami zarabiał na życie, a za dnia uczęszczał na zajęcia z aktorstwa. Zapisał się do prestiżowej szkoły teatralnej Rene Simona, gdzie poznał reżysera Daniela Gelina, dzięki któremu dostał pierwszą rolę w teatrze. Na dużym ekranie zadebiutował w 1946 roku w filmie "Kuszenie Barbizona". Grał tam jednak rolę epizodyczną. Na przełom w swojej karierze musiał poczekać do 1956 roku, kiedy to dostał rolę w komediodramacie "Czarny rynek w Paryżu". Film ten cieszył się we Francji dużą popularnością, a de Funes na tym skorzystał. Niedługo później zagrał pierwszą w swojej karierze główną rolę w komedii "Jak włos w zupie", a następnie w filmach "Ani widu, ani słychu" i "Taxi, ruletka i corrida". Jednocześnie rozwijał karierę teatralną.
W latach 60. Louis de Funes osiągnął szczyt popularności. Wszystko za sprawą serii filmów o żandarmie. Pierwszy film z cyklu powstał w 1964 roku. "Żandarm z Saint-Tropez" był absolutnym hitem i przyciągnął do kin ponad siedem milionów Francuzów, co było wówczas rekordowym wynikiem. Co ciekawe, wszystko zaczęło się właściwie przypadkiem. Scenarzysta filmu Richard Balducci wpadł na pomysł nakręcenia filmu o żandarmach, gdy podczas urlopu skradziono mu kamerę. Kiedy powiadomił o tym fakcie odpowiednie służby, te nie były zbyt zainteresowane rozwiązaniem sprawy. Historia zainspirowała go do tego, aby napisać scenariusz filmu, który okazał się ogromnym sukcesem.
Rola żandarma otworzyła przed de Funesem drzwi do niezliczonych propozycji filmowych, dzięki czemu w mgnieniu oka stał się najlepiej opłacanym aktorem we Francji. Hity z jego udziałem, takie jak "Fantomas" (1964), "Sławna restauracja" (1966) czy "Wielka włóczęga" (1966) przywodziły do kin prawdziwe tłumy. Ostatni z filmów obejrzało aż 17,27 miliona widzów, co było absolutnym rekordem w historii francuskiego kina aż do 1998 roku. Tylko "Titanic" Jamesa Camerona był w stanie pobić ten niesamowity rekord.
Choć kariera Louisa de Funesa rozwinęła się dość późno, aktor nigdy się tym nie przejmował. Cieszył się, że może wreszcie spełniać marzenia.
Dzięki temu mogłem dokładnie poznać swój zawód. Kiedy jeszcze nie było mi to znane, starałem się ubarwić powierzone mi małe role za pomocą szczegółów, mimiki i gestów. Dzięki temu zdobyłem pewien warsztat, bez którego nie mógłbym wykonywać tego zawodu. Dlatego, gdybym miał zacząć od nowa, zrobiłbym to samo
- powtarzał w wywiadach, które cytuje portal kultura.onet.pl.
Życie prywatne Louisa de Funesa było równie ciekawe, co jego kariera. Aktor skrywał kilka tajemnic, których nie ujawniał nie tylko swoim fanom, ale i najbliższym. De Funes poślubił swoją pierwszą miłość w wieku 22 lat. Jego wybranka, Germaine Carwire, była mistrzynią Francji w tenisie. Małżeństwo nie trwało jednak zbyt długo.
Kilka lat po ślubie de Funes poznał na warsztatach teatralnych scenarzystkę Jeanne Augustine Barthelemy. Znajomość ta szybko przerodziła się w romans. Rola kochanki nie odpowiadała jednak Jeanne. Postawiła Louisowi ultimatum - albo rozwiedzie się z Germaine, albo to koniec ich skrywanego przed światem związku. De Funes bez wahania wybrał nowe życie z Jeanne, jednocześnie opuszczając dotychczasową żonę, z którą miał dzieci.
Od tej pory nowa partnerka Louisa stała się dla niego najważniejsza. W jego życiu odgrywała także rolę agentki. To właśnie dzięki Jeanne de Funes zaczął stawiać pierwsze kroki w aktorstwie.
W 1943 roku Jeanne oraz Louis wzięli ślub. Małżeństwo doczekało się dwóch synów - Oliviera i Patricka. De Funes zarzekał się, że kocha żonę i że jest ona miłością jego życia. Podobnie przedstawiał relację z synami. Rzeczywistość była jednak bardziej skomplikowana.
Ze słów jego bliskich wynika, że mężczyzna szybko się denerwował, często krzyczał, a w późniejszym okresie stał się wręcz tyranem. Potwierdzali to również współpracownicy aktora.
Był perfekcjonistą. Nie znosił przestarzałości, kłamstwa, brudnych ubrań. Gdy któryś z jego kolegów nie dawał z siebie wszystkiego, mój tata wpadał w szał. Potem stał się tyranem. Przerywał zdjęcia i nie chciał ich kontynuować, dopóki nie był przekonany, że drugi aktor jest wystarczająco przygotowany
- napisał jego syn Olivier w książce "Louis de Funes: Nie mówcie o mnie za dużo", którą napisał z bratem. Z relacji bliskich aktora wynika, że odziedziczył temperament po swojej matce.
Wybuchowa osobowość aktora nie była jedynym problemem w rodzinie. Okazało się, że Louis de Funes przez kilkanaście lat prowadził podwójne życie. Wdał się w romans z Machą Beranger, gwiazdą francuskiego radia. Portal gala.fr pisze, że Jeanne o wszystkim się dowiedziała, jednak starała się ignorować ten fakt. Przez długi czas miała nadzieję, że ta relacja się zakończy. Kochankowie byli ze sobą jednak aż do śmierci aktora.
Mimo to Louis de Funes chciał zachowywać pozory. Gdy pracował na planie filmowym, on i jego kochanka mieli wydzieloną prywatną przestrzeń. Co więcej, obiekt był chroniony przez ochroniarzy, którzy mieli informować aktora, jeśli jego żona będzie się zbliżać.
Odkąd zdobył sławę, Louis de Funes pracował z ogromną intensywnością. Nie trzeba było więc długo czekać, aż pojawią się pierwsze problemy zdrowotne. Ignorowane przez lata, dały o sobie znać w 1975 roku. To właśnie wtedy aktor doznał pierwszego zawału serca. Udało się go jednak uratować. Od tej pory de Funes musiał przejść na mocno restrykcyjną dietę oraz rzucić palenie. Prawdopodobnie nie przestrzegał wytycznych od lekarzy, ponieważ już w 1980 roku przeszedł kolejny zawał.
Louis de Funes nie zamierzał jednak porzucać kariery. Mimo złego stanu zdrowia wciąż angażował się w kolejne projekty. W 1983 roku wydarzyło się najgorsze. Podczas rodzinnego wyjazdu w góry de Funes zachorował na grypę. 27 stycznia powiedział Jeanne, że słabo się czuje i położy się wcześniej spać. Nigdy się jednak nie obudził. Podczas snu doznał kolejnego zawału, który tym razem był śmiertelny. Aktor zmarł w wieku 69 lat.
Komentarze (36)
Jego ojciec sfingował własną śmierć, ale i on miał swoje sekrety. Przez lata prowadził podwójne życie
2) Co sie dziwic, ze wykitowal na serce. Zyjemy krocej.
3) Taka juz nasza dola, facetow. Musimy "dzialac".
4) Wszystkiemuoczywiscie winne Baby.
5) A najbardziej, konkretnie: Matka Natura (Paczamama).
Wtedy lewactwo moze lepiej zobaczy ten zwiazek z wiarą, że wyznawcami allahu akbar, których lewica tak wspiera.